O kamiennym wilku ze Śrubitej i zbójnickim Skarbie.

Swego czasu hajducy Orawscy pojmali harnasia Jano pod Pilskiem, gdy po udanym wypadzie w okolice Czadcy zabawiał się w miejscowej karczmie. Poranionego powlekli na Orawskie Zamki, gdzie przesiedział kilka niedziel w lochu, po czym zawisnął na haku jak na harnasia przystało. Kompani, którzy ocaleli z tego pogromu, zaszyli się w starej kryjówce przy polanie Śrubita niedaleko Wielkiej Raczy. Zaczęli radzić i wybrali nowego hetmana. Obrali najmłodszego spośród nich po był mądry i przebiegły, śmiały jak ryś, szybki jak sarna, zaś z pistolca potrafił wróbla ustrzelić w locie. Wiódł ich na zasobne gazdowskie zagrody, na dwory pańskie, na kupców wędrujących z towarem.

Dla zbójeckiej kompanii nastały teraz złote czasy. Wtedy to harnaś umyślił schować skarby na czarną godzinę. Zdybał dwóch kamieniarzy, co szli od Czadcy do Żywca za robotą, przyprowadził na Śrubita, obiecał zapłacić talarami i kazał zrobić im kamiennego wilka. Kamieniarze taką bestię wyszykowali, że jak ktoś nie wiedział, że to tylko kawał głazu, uciekał co sił w nogach. Ustawili go przy lesie na skraju polany. Wilczysko pysk miało nieco otwarty, z paszczy zębiska błyskały, ślepia ze szkła świecące jak prawdziwe, łapy ułożone jakby zwierz się właśnie z krzaków skradał i spuszczony ogon. W brzuchu bestii zaś zrobili kryjówkę, w której harnaś kazał towarzyszom wspólne zbójnickie dobro. Jak ją otworzyć i jak zamknąć - wiedział tylko on i najmłodszy w kompanii chłopak Kuba. Zrobił tak, bo wiedział, że kompanów ma chciwych i zawistnych. Kamieniarze złoto za robotę dostali i zniknęli.

Zbójnikom cała historia ze skarbcem od początku się nie podobała. Woleliby pić do woli i hulać po karczmach z dziewczynami niż chować złoto. Zazdrościli harnasiowi urody, siły i sławy. Postanowili pozbyć się go i dostać się do złota. Byli pewni, że klucz od skrytki nosi na rzemyku, na szyi, pod koszulą. Nie wiedzieli, że klucza nie było, a tylko trzeba było znać sposób jak go otworzyć. Pewnej nocy zarąbali na śnie swojego hetmana. Klucza nie znaleźli, hetman tajemnicę skarbca zabrał do grobu.

Kiedy zabrakło harnasia zbójnicy pili i hulali, wadzili się ze sobą bez końca. Wyłapali ich hajducy, wybili żandarmi. Żaden nie ocalał. Na polanie został kamienny wilk. Mijały lata. Pewnego dnia w karczmie koło Żyliny zatrzymali się na noc chłopi z Rycerki wracający z sianokosów do domu. Przy gorzałce wspominali Słowakom o osobliwym kamiennym wilku na Śrubitej. Karczmarz słuchał uważnie każdego słowa a rano zaproponował kosiarzom interes. Oto przywiozą mu owego wilka, a on postawi go sobie na podworcu, by pilnował obejścia i zapłaci za niego sowicie.

Po powrocie do domu kosiarze wybrali się na Śrubitą, czy wilczysko tam stoi. Stało porośnięte mchem. Zima ściągnęli go na saniach, a potem wieźli go do karczmy przez tydzień. Karczmarz zapłacił im jak obiecał. Zaprosił ich na poczęstunek i kazał im wnieść wilka do komory. Kiedy dźwigali go do karczmy, uderzyli wilkiem w próg. Otworzył się wtedy brzuch wilka i posypało się złoto, talary oraz korale. Karczmarz klął i złorzeczył, chłopi nie mogli sobie darować, że sami nie wpadli na to, by wilka rozbić i sprawdzić, co jest w środku. Karczmarz musiał sowicie zapłacić kosiarzom za milczenie. Chłopi nie dowiedzieli się nigdy, że karczmarzem był Kuba zbójnik zabitego harnasia ze Śrubitej, który postanowił skarb odzyskać.

Po tym zdarzeniu ludzie kopali w ziemi koło Wielkiej Raczy i w okolicy, odrzucali wszystkie głazy kamienie, potłukli je, zbójnickiego skarbu jednak więcej nie znaleźli. Pełno kamieni leży w Śrubitej do dziś.

 

Lepiej z diabłem nie zadzierać, czyli skąd się wzięła Malinowska Skała?

Po drodze na Skrzyczne mijamy Malinowską Skałę. Malinowska Skała ma 1152 m n.p.m. i należy do pasma Baraniej Góry. A oto jej legenda…

Dobrze się żyło gazdom pod Baranią Górą. Jedno tylko od dawno spędzało gospodarzom sen z oczu. Oto w całej okolicy nie było ani jednego młyna. Jednej niedzieli gazdowie uradzili, że młyn w okolicy stanąć musi, żeby zaś wszystkim było do niego po drodze, a wody nie zabrakło, postanowili zbudować go na stoku Jawierznego Wierchu, nad Szczyrkiem, gdzie był potok.

Chłopi dźwigali kamienie na górę, bo chcieli by młyn był murowany. Wiadomo, takiego nie zwali wichura, nie strawi ogień. Praca była ciężka. Narzekali chłopi i klęli na taką robotę: „- Na tyj grapie to chyba sami debli cosik uradzą zrobić”. Nagle przed nimi stanął obcy człek. Chłopi zobaczyli wystający z nogawki koniec strzępiastego ogona i już wiedzieli kto to. Piekielnika dwa razy zapraszać nie trzeba. Sam się zjawi, ani się człek obejrzy. „- Wołaliście mnie gazdowie to i jestem.” - rzekł diabeł.

„- Dieble! To być poradził młyn wystawić, czy jako?” - zapytali chłopi.

„- Poradzę, jak chcecie, ale wiadomo, nie za darmo. Podpiszcie mi tu papier, że jak młyn stanie, po dwie dusze z każdej osady moje, a które to sami sobie wybierzecie.”

Chłopi uradzili, że, po co mają się sami trudzić skoro im się pomoc trafiła. Z zapłatą jakoś będzie. Po czym oświadczyli czartowi, że na jego warunki przystają, ale ma być młyn w jedną noc zbudowany tak, by rano już ziarno mielił. Podpisali pergamin.

„- Ale w robocie nie wolno mi przeszkadzać” – rzekł diabeł –„a i koguty piać nie mogą przed świtem, bo koguciego piania nie cierpię.”.  Tego się chłopi nie spodziewali. Układali sobie bowiem w głowach, że diabła przechytrzą, jak młyn już stanie, a do końca niewiele zostanie, kogucim pianiem mu przeszkodzą, więc młyn zostanie, a dusze ocaleją. Diabeł dał jednak warunek, by zarżnąć wszystkie koguty we wsi, bo jak nie to nawałnice taką urządzi, że ich prawnuki będą to wspominać. Co było robić… Wójt dał obwieszczenie, że do wieczora wszystkie koguty muszą stracić życie.

W walącej się chałupie pod lasem mieszkała stara Ulisia. Cały jej inwentarz stanowił stary kot i kogut ulubieniec. Nie miała serca go zarżnąć i schowała pod pierzyną. Kogut w ciemności siedział cicho jakby go nie było. Zmrok był jeszcze na dworze, kiedy wyszła zagrzać sobie garnuszek polewki. Odsunęła niechcąco pierzynę, kogut wyskoczył na piec i jak nie zapieje…

W tym samym momencie zadrżała ziemia, zawirował wicher, huknęło coś. Ludzie wypadli z chałup myśląc, że to koniec świata. W blaskach wschodzącego słońca ujrzeli powalony las na Malinowej Górze. Nikt nie wiedział jak to się stało z wyjątkiem pięciu gazdów. Domyślili się wszystkiego.

 Oto diabeł niósł wielki kamień na budowę młyna, kiedy kogut zapiał, diabeł puścił go. Malinową Górę od tej pory nazywano Malinowską Skałą. Chłopom młyna odechciało się na zawsze.

Diabelski kamień sterczy tutaj po dziś dzień jako przestroga, że lepiej z piekłem układów nie zawierać.

Źródło legendy: ,,Opowieści halnego wiatru'' Urszula Janicka- Krzywda

Udostępnij Drukuj E-mail