Magdalena Sporek: Jakie były początki tworzenia Grupy Kobiet na Żywiecczyźnie?
Terenia Cimała: - Na początku roku 2016 zostałam zaproszona do współtworzenia Grupy Kobiet na Żywiecczyźnie. Postawiłyśmy sobie za cel główny wskazywanie najistotniejszych problemów, zagrożeń i trudności, jakie stawia przed nami - kobietami codzienność. Jednocześnie chciałyśmy pokazać jak wielki potencjał twórczy drzemie w artystkach Żywiecczyzny. Aby móc zrealizować założone cele, liderki grupy - Anna Barabasz i Beata Bachmińska - zgłosiły nasz udział w corocznym konkursie grantowym „Działaj Lokalnie”. Tak udało się zdobyć część funduszy na realizację pomysłu.
Dzięki zaangażowaniu wielu pań z grupy udało się zorganizować I Pawilon Sztuki Kobiet, w niezwykłym miejscu jakim jest Pałac Habsburgów w żywieckim parku. W czasie wystawy zaprezentowane zostały prace dwunastu artystek z Żywca i Żywiecczyzny. Ważnym elementem projektu było stworzenie Kalendarza Artystek. Zależało nam, aby były to panie, które w sposób szczególny wyróżniają się w lokalnym krajobrazie twórczym.
Jak powstawał kalendarz Kobiety na Żywiecczyźnie?
- W czasie wielu spotkań Grupy Kobiet na Żywiecczyźnie, omawiałyśmy sylwetki znanych nam artystek. W ten sposób powstała mapka, z którą zostałam wysłana z aparatem w dłoni, miałam wrócić z materiałem do kalendarza. Moim zadaniem było także zadanie każdej z pań pytania: czego życzy swojej wnuczce? Chciałyśmy uzyskać przekaz, który dotrze do przyszłych pokoleń kobiet. Rozpoczęłam zatem podróż w czarodziejski świat artystek. Nazwałam panie „moimi artystkami”, każde spotkanie dało mi coś, co pozostało już chyba na zawsze.
Pierwszą odwiedzoną przeze mnie panią była Ewa. Imponowała mi od kiedy tylko zobaczyłam jej niezwykłe, długoszyje, smutne, natchnione kobiety na obrazach, które przypominały mi twórczość Tamary Lempickiej. Ewa – drobna, delikatna kobieta w jeansowej koszuli… Ewa w odcieniach błękitu. Podłoga pracowni pokryta wielobarwnymi cętkami, zapach terpentyny, werniksu. Na sztalugach kobiety, które oczarowały mnie swoim smutkiem i nadzwyczajną urodą.
Klimatyczny domek Ewy, w którym wyczuwa się wyraźnie jeszcze jedną osobę, człowieka, który tam jest i pewnie będzie na zawsze, choć już go nie ma.
Do Ewy dojechaliśmy naszą 25 letnią Yamahą. Okazało się, że mój kierowca i Ewa mają w związku z naszym środkiem transportu wiele do omówienia. Tak zaczęła się nasza znajomość, która jest dla mnie niezwykle ważna.
W ten sam sposób dojechaliśmy do pani Anny. Nie łatwo było trafić, ale w wiosce ludzie dobrze wiedzieli, kogo szukamy. Pani Anna była najwybitniejszą rzeźbiarką w naszym regionie.
Przywitała nas synowa artystki. Z sercem na ramieniu przestąpiłam próg domu pani Ani. Firaneczka zasłaniała dostęp natrętnym muchom i komarom. Był ciepły maj. Weszłam do kuchni, w której czekała na mnie pani Ania. Uśmiechnięta, spokojna, taka skromna. „Pani jest jak Anioł” – powiedziałam do niej, a ona uśmiechnęła się - „Ja tyle czasu z tymi aniołami spędzam” – odpowiedziała. Bardzo nieśmiało wyciągnęłam aparat. Czułam, że hałas migawki spłoszy ciszę i anioły.
Pani Ania zaprosiła mnie do pokoju, poruszała się z trudem, podpierała się chodzikiem. Dawniej musiała być silną i niezwykle samodzielną kobietą.
Usiadła przed oknem, światło oświetlało ją z tyłu, twarz troszkę w cieniu, ale to nic. Tak było dobrze. Zrobiłam kilka zdjęć. Pani Ania nie była spięta, pozowała mi z dużą cierpliwością.
Przestawiłam aparat na funkcję filmowania, aby nie uronić nic z wypowiedzi, którą chciałam zapamiętać. Nie zależało mi na jakości filmu, ważne dla mnie były zdjęcia. Film miał być tylko formą pamięci.
Zadałam pytanie o wnuczkę, zaśmiała się. Jej wnuczki już dorosłe, a dla wszystkich pani Ania miała tak proste życzenie „niech będzie zdrowa. I tyle, co więcej?”.
Wróciłyśmy do kuchni. Pani Ania podarowała mi swoją biografię. Zrobiłam zdjęcie, kiedy pisała dla mnie dedykację. 2 grudnia to zdjęcie ukazało się na portalach wraz z tą najsmutniejszą wiadomością…
Na piecu pozostał czajnik w kwiatuszki, a w rogu rzeźbiony ołtarzyk z niebieską Matką Boską.
Potem robiłam zdjęcia pozostałym „moim artystom”. Każda pokazała mi część siebie. Czasem miały dla mnie więcej, czasu, czasem w zabieganiu, na szybko…
Jadzi zapomniałam zadać pytania. Zrobiłam kilka zdjęć, ale ją już wołano, już pora była wychodzić na scenę. Wróciłam następnego dnia. Jadzia znowu w biegu, z góralską muzyką dobiegającą ze sceny powiedziała mi oczywistą wskazówkę: „nie martw się na zapas, bo co będzie, to będzie”. Pobiegła nawoływana przez swojego scenicznego partnera. Tak powstawał Kalendarz z Artystkami.
Czym możecie się pochwalić?
- We wrześniu 2016r. przy współudziale wielu gości, otwarłyśmy I Pawilon Sztuki Kobiet.
W listopadzie odbyła się niezwykle ważna konferencja, której organizatorkami była Grupa Kobiety na Żywiecczyźnie. Dwa panele poruszające tematykę przemocy wobec kobiet oraz profilaktykę antynowotworową, zgromadziły pełną salę.
Projekt zakończył się, ale moja praca jeszcze nie. Jednym z elementów Działaj Lokalnie co rok jest możliwość udziału w konkursie „Opowiedz”, skierowanym do grantobiorców. Nie jest to punkt obowiązkowy, ale wiem, że warto. Jest to pewna forma podsumowania tego, co się zrobiło.
Postanowiłyśmy wspólnie, że tematem konkursu „Opowiedz” będzie kalendarz. Wykorzystałam moje filmowe „notatki”, trochę zdjęć. Nad montażem pracowałam razem z Jankiem, moim synem. Stworzyliśmy dwuminutowy film, w którym musieliśmy zmieścić całą historię „moich artystek”, to nie było łatwe.
Nasza praca i „moje artystki”, zostaliśmy docenieni i nagrodzeni w lokalnym etapie konkursu „Opowiedz”. Tutaj można zobaczyć film. Jest to dla mnie niezwykłe wyróżnienie, za które serdecznie dziękuję.
Czy o Grupie Kobiet na Żywiecczyźnie znów usłyszymy?
- Wraz z Grupą Kobiety Na Żywiecczyźnie kontynuujemy działania. Przygotowujemy II Pawilon Sztuki Kobiet. Do udziału w wystawie zapraszamy artystki, które chciałby by zaprezentować swoje prace. Przygotowany zostanie także Kalendarz Kobiet na 2018 rok, a w październiku odbędzie się III Konferencja Kobiet.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.