1 września 1987 roku prowadzenie schroniska na Przegibku przejęli państwo Anna i Janusz Frontowie. Dokonali jego gruntownej modernizacji. Poszerzyli wschodnie skrzydło budynku oraz podnieśli dach. Dzięki ich staraniom budynek uzyskał atrakcyjny wygląd nawiązujący do miejscowych tradycji budowlanych. Również dzięki nim panuje tu miły klimat, a obsługa cieszy się wśród turystów dobrą sławą.

Magdalena Sporek: Jak znaleźliście się państwo na Przegibku?

Pani Anna Front: - W wieku 18 lat poszłam do pracy do schroniska na Halę Miziową pod Pilskiem, a później do schroniska na Markowe Szczawiny. Praca ta bardzo mi się podobała i postanowiliśmy z mężem, że staniemy do przetargu do schroniska na Przegibku i udało się. 1 września 1987 roku rozpoczęliśmy tutaj pracę z mężem i dwójką dzieci. Teresa miała wtedy 5 lat, a Paweł 3. To było idealne miejsce, niby daleko wszędzie, ale na tyle blisko, że dzieci mogły chodzić stąd do szkoły.  Stało tu kilka domów, w którym było sporo ludzi. Szybko się zaaklimatyzowaliśmy i tak zostało.

Jak minęło Wam te 30 lat na Przegibku?

- 30 lat to szmat czasu, ale nam to minęło bardzo szybko. Byliśmy młodzi, silni, pracowaliśmy cieszyliśmy się dziećmi - urodziła nam się jeszcze dwójka: Basia i Maciej. Cieszyliśmy się każdym małym sukcesem. Teraz jesteśmy trochę starsi, ale szczęśliwi, a praca tutaj dalej jest dla nas przyjemnością.

Jak zmieniło się życie na Przegibku przez te 30 lat?

- Co się zmieniło na Przegibku? Sporo ludzi - mieszkańców przysiółka - wyprowadziło się stąd. Głównie wyjechali stąd młodzi - zostali starsi. My jesteśmy tutaj z naszymi dziećmi i żyjemy bardzo rodzinnie. Dzieci, po skończeniu szkół i studiów, wróciły i prowadzą z nami interes. Tylko Teresa, po studiach w Krakowie wyjechała do męża do Kielc. Tam mieszka i pracuje, ale są bardzo górscy i aktywni, często przyjeżdżają tutaj nawet teraz z małymi dziećmi.

Zmieniły się bardzo widoki z Przegibka w związku z dużymi wycinkami drzew, które są skutkiem inwazji kornika. Z Bendoszki Wielkiej, a nawet z Przegibka widać pięknie Małą Fatrę, Babią Górę i Pilsko. Kiedy się tu wprowadziliśmy wszędzie był gęsty świerkowy las.

Zmieniły się bardzo warunki w schronisku - kiedyś nie było łazienek, bieżącej wody, WC było na dworze. Teraz jest już wszystko w obiekcie. Chociaż zrobienie łazienki w każdym z pokoi jest dalej niemożliwe. Mamy też ofertę bardziej komfortowych pokoi niż „schroniskowe” w domu obok schroniska. Poprawiło nam się zaplecze sprzętowe - mamy samochody terenowe, skutery, quady. Dużo łatwiej się żyje.

Jacy goście odwiedzają schronisko?

- Przez te lata odwiedziło nas wielu ludzi: starzy i młodzi, z dziećmi i bez dzieci. Wiele osób wraca tu i to chyba najbardziej cieszy. Z wieloma ludźmi się za przyjaźniliśmy. Oni czują się jakby przyjeżdżali do siebie, a my czekamy na nich. Obecnie obserwujemy, że nasze schronisko często wybierają osoby z dziećmi, pewnie ze względu na dostępność, na dobre domowe jedzenie „bez chemii” i na dodatkowe atrakcje - plac zabaw, zwierzęta, las na wyciągnięcie ręki. Dzieci są u nas bezpieczne, bo nie ma w pobliżu samochodów. Stok narciarski jest idealny na początek przygody z nartami i nie mamy na nim klientów spoza schroniska jest tylko dla naszych gości - bez kolejek i karnetów. 

Jaką ofertę i jakie atrakcje dla gości oferuje obecnie schronisko?

- Atrakcją jest przede wszystkim cisza i spokój. Nie mamy ogólnodostępnej sieci Wi-Fi w obiekcie. Można odsapnąć i zwolnić, a to w ostatnich latach jest atutem. Do schroniska nie dojeżdża się samochodem osobowym. Można tutaj poczuć bliskość przyrody, zobaczyć z bliska zwierzęta leśne. W lecie można wybrać się do sąsiednich schronisk na Wielką Raczę czy Rycerzową, na krótki spacer na punkt widokowy i pod Krzyż Jubileuszowy na Bendoszkę. Na Przegibku znajduje się drewniana kapliczka, gdzie były chrzczone nasze dzieci, a najstarsza córka brała w niej ślub. Przy schronisku jest palenisko na ognisko i plac zabaw dla dzieci.

Zimą oferujemy wyciąg narciarski, ratrakowany i oświetlony, wypożyczalnie sprzętu, dla dzieci kursy instruktorów, którzy chętnie pomogą w nauce jazdy. Coraz częściej odwiedzają nas zimą turyści na nartach skiturowych oraz śladówkach. Panują tutaj idealne warunki dla tych sportów.  Corocznie bierzemy udział w obsłudze biegu górskiego Hudy Wawrzyniec, którego trasa biegnie przez Przegibek. Przy okazji powstania licznych dróg leśnych, utwardzonych do zwózki drewna, mamy w okolicy dobre trasy do biegania i do jazdy rowerem. Od niedawna posiadamy także u nas balie do kąpieli na zewnątrz. Woda jest ogrzewana piecem na drewno. Jest to szczególna atrakcja w czasie, kiedy napada sporo śniegu i przy ujemnej temperaturze. Planujemy też saunę. Każdy turysta znajdzie coś dla siebie.

Na Przegibku odbywają się także wesela - jakie szczególnie zapadły w pamięci?

- Odbywało się u nas kilka wesel ze ślubem w kapliczce na Przegibku. Każde jest inne i każde szczególnie zapada w pamięci. Z każdą z par młodych utrzymujemy kontakt. Często tutaj przyjeżdżają, opowiadają, co u nich przyjeżdżają z dziećmi, organizują u nas rocznice. Najbardziej utkwiło nam w pamięci wesele córki Teresy - to chyba ono zapoczątkowała te wesela. Ślub w takim urokliwym miejscu jest marzeniem wielu ludzi, którzy kochają góry. Jest też wyzwaniem organizacyjnym, ale warto podjąć trud i my chętnie pomagamy w organizacji takich wydarzeń.

Skoro mowa o zwierzętach to jakie można spotkać przy schronisku?

 - To takie naturalne, że przy schronisku są zwierzęta. sporo tego mamy: 2 koty, 2 duże psy - Borys i Bartek i mała już dość stara kundelka Klara. Jest koń hucuł Panczo, i kury, czasem mamy też  w lecie kozę. Na Przegibku jest także bacówka, przy której, w lecie wypasa się owce i można kupić serki (w weekendy). To wyjątkowa atrakcja dla dzieci. Nasze wnuki uwielbiają, kiedy owce przychodzą.

Zastanawiam się jak podzielone są role w schronisku?

- To rodzinny interes, więc każdy z nas potrafi wszystko w nim zrobić i wszystkim się zająć. Nie mamy jakoś bardzo podzielonych zadań. Wcześniej mąż zajmował się zaopatrzeniem, transportem ludzi, obsługą wyciągu i bieżącymi remontami, teraz pomagają w tym dzieci głównie synowie. Ja zajmuję się gotowaniem i robieniem domowych przetworów, soków do herbat itp. Córka piecze ciasta, bo to uwielbia. Mąż obsługuje wędzarnię i jak to wnuki mówią „robi najlepsze chrupiące kotlety”

Czy chcielibyście, by któreś z dzieci przejęło w przyszłości prowadzenie schroniska?

- Bardzo chcielibyśmy, żeby któreś z dzieci tutaj zostało, a i one chyba chcą zostać. Córka, która mieszka daleko, często tu wraca, choć na chwile - to nie jest tylko praca - to jest nasz dom.

Ile macie już wnuków?

- Dwoje u córki w Kielcach - Helenkę i Krzysia, Paweł ma też dwoje Wojtusia i Zosię i ich mamy blisko - mieszkają na Przegibku. A w Kętach jest Antoś, Felek i mała Zuzia, czyli mamy już siedmioro wnucząt, z czego jesteśmy bardzo dumni i szczęśliwi.

Praca pracą, a czy udaje Wam się wyjechać z Przegibka gdzieś na dłużej?

- Tak, jeździmy. Częściej wyjeżdżamy na kilka dni, podczas kiedy ruch turystyczny jest mniejszy, chociaż od czasu jak dzieci są większe i mogą nas zastąpić udaje nam się wyjechać na dłużej. Najczęściej jeździmy w góry - Słowacja, Czechy i polskie Tatry. Nad polskie morze nas nie ciągnie. Raz w roku udaje nam się wyjechać na wakacje w bardziej egzotyczne miejsca.

 

{gallery}dom{/gallery}

Zdjęcia: Album Rodzinny 

Udostępnij Drukuj E-mail